Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 5016
Zalogowanych: 1
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Wakacje bez boiska

Środa, 19 sierpnia 2009, 9:06
Aktualizacja: 9:26
Autor: Dominika Krawczyk
Wałbrzych: Wakacje bez boiska
Dzieci zawsze znajdą sposób
Fot. DK
Dzieci na Sobięcinie w okresie wakacyjnym nie mają gdzie kopać piłki. A o tym, że chcą, świadczy fakt, że nie odstrasza ich nawet pokaźna kłódka i gruby łańcuch zawieszone właśnie na jednym z boisk.

Na Sobięcinie funkcjonują obecnie dwa boiska – przy Publicznym Gimnazjum nr 4, a drugie przy PSP nr 17 - wyjaśnia Mateusz Rambacher, mieszkaniec i jednocześnie Przewodniczący Koła Wałbrzych, Radny Rady Krajowej Stowarzyszenia Projekt: Polska.
- Jedno z nich jest zamknięte, drugie wiecznie zajęte albo przez stałe grupki grające w piłkę, albo, co się częściej zdarza, przez pijących piwo – dodaje.

Boisko przy gimnazjum nie jest może w najlepszym stanie technicznym, ale kosze stoją prosto, a nawierzchnia jest równa. W sam raz do spędzenia upalnego popołudnia na miłej grze. Przeszkadza tylko kłódka i łańcuch broniące wstępu na boisko. - W wakacje zawsze jest zamknięte, bo gdyby się komuś coś na nim stało, winę poniosłaby szkoła – tłumaczy jedna z pracownic gimnazjum, zastrzegająca sobie anonimowość. – Pracowałam też w innych szkołach i zawsze tak robiono – dodaje.

Mimo że oficjalnie nie wolno na nie wchodzić, niektóre dzieci i tak znalazły sposób.
- Przeskakujemy przez płot – tłumaczy Rafał Szafraniec, jeden z chłopców przychodzących się tu bawić. – Mimo zakazu wszyscy i tak przychodzą, ale nie przez cały czas. Jakby było normalnie otwarte i dostępne, przychodziłbym tu codziennie – zapewnia.

Niestety, on i jego koledzy nie mają specjalnie gdzie kopać piłki, dlatego mieszkańcy wraz ze stowarzyszeniem Projekt: Polska już planują wyjść z inicjatywą. - Mamy zamiar zebrać podpisy pod listem intencyjnym do prezydenta miasta o równe traktowanie mieszkańców ze starych dzielnic - tłumaczy Mateusz Rambacher, zwracając uwagę na to, że nowe boiska powstają, ale nie w starych zapomnianych dzielnicach. – Jeśli nie będzie się walczyło o takie miejsca, dzieci poszukają sobie innego zajęcia – rzucanie w samochody, napadanie staruszek. Nie będą miały prawidłowych warunków do rozwoju – dodaje.

- To może i nie jest najbezpieczniejsze miejsce. Kiedyś zdarłem sobie całą nogę, jak się przewróciłem, ale lepsze takie niż żadne - mówi ze smutkiem Rafał Szafraniec.

Czytaj również

Komentarze (4)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group