"Wałbrzyszek": Historia zatoczyła koło - na scenie znów zobaczymy "Zemstę"?
Danuta Marosz: Postanowiliśmy postawić kropkę nad i. Wracamy do "Zemsty" i będziemy wspominać twórców teatru, jego pierwszego dyrektora i zarazem reżysera "Zemsty", Bronisława Orlicza i zobaczymy, co się zmieniło.
"W": Czym się będą różnić obie "Zemsty"?
D. M.: Różnice będą zauważalne, choć chcemy też nawiązać do tej pierwszej "Zemsty", przy pomocy zdjęć, programu. Ale jednocześnie otrzymamy całkiem nową jakość. Reżyseruje Weronika Szczawińska, młoda, kreatywna artystka. Zmienił się świat i postrzeganie sztuki. Ale jesteśmy wierni tekstowi i duch pierwotnego spektaklu z pewnością będzie nam towarzyszył.
"W": Jest też zabawa "Zemstą". W programie znalazł się spektakl, inspirowany komedią Fredry.
D.M.: Ogłosiliśmy konkurs na sztukę w klimacie "Zemsty". Zgłosiło się pięciu dramaturgów, jury wybrało propozycję Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk "Madonna". Pokażemy ją w formie czytanej. Jeśli się spodoba widowni, wejdzie na afisz. Pozostałe sztuki będzie można przeczytać w specjalnym, jubileuszowym wydawnictwie.
"W": Kamienie milowe w historii teatru, Pani zdaniem?
D. M.: Uważam, że było ich wiele, a wiązały się przede wszystkim z osobowością dyrektorów. Wałbrzyszanie na pewno pamiętają "Mistrza i Małgorzatę" oraz "Kartotekę" wystawione za czasów Marczewskiego. "Uciekła mi przepióreczka" - to Adolf Chronicki. Wieloletnie szefowanie wałbrzyskiej scenie przez Wowo Bielickiego. Każdy z dyrektorów zostawił w teatrze cząstkę swojej duszy.
"W": Jak rysuje się przyszłość teatru?
D. M.: W świetlanych barwach! Wydaje mi się, że jesteśmy rozpoznawalni, wyraziści, ludzie widzą, że tu się pracuje wyobraźnią. Poruszamy ważne, społeczne tematy. Jeszcze dużo przed nami. Jesteśmy w kwiecie wieku, wiemy jak unikać zakrętów. Jesteśmy w mieście potrzebni.
"W" Czyli fajerwerki na jubileusz są usprawiedliwione?
D. M.: Tak, myślę, że fajerwerki się teatrowi należą. Zapraszamy wszystkich w czwartek wieczorem do teatru!
"W": Dziękuję za rozmowę.