Piątek, 19 kwietnia
Imieniny: Konrada, Leona
Czytających: 5394
Zalogowanych: 4
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Rozmowy o bluesie – wywiad ze Sławkiem Wierzcholskim z Nocnej Zmiany Bluesa

Środa, 24 marca 2010, 8:27
Aktualizacja: 10:59
Autor: Daniel Wawryniewicz
Wałbrzych: Rozmowy o bluesie – wywiad ze Sławkiem Wierzcholskim z Nocnej Zmiany Bluesa
Sławek Wierzcholski, lider zespołu
Fot. Daniel Wawryniewicz
Nie tak dawno Tawernę 9 Falę odwiedził zespół Nocna Zmiana Bluesa – legenda tego gatunku muzycznego. W składzie niezmienionym od 14 lat, zagrali koncert, który wałbrzyszanie zapamiętają bardzo długo. Nam udało się porozmawiać ze Sławkiem Wierzcholskim, liderem NZB.

Macie wiele lat wspólnego grania za sobą. Z pewnością wiele jeszcze przed Wami. Skąd pomysł żeby grać bluesa, a nie np. punk rocka dość popularnego w tamtych czasach??

S.W: Nie interesowało mnie to, co jest popularne, tylko interesowało mnie to, co mnie interesuje. Wybrałem blues, bo chciałem grać taką muzykę. Zebrałem wokół siebie kolegów, którzy mieli podobne zainteresowania, studentów szkół muzycznych w Toruniu i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, gdzie studiowałem, no i tak to wyszło. Nie było w tym żadnego koniunkturalizmu, chociaż Toruń był istotnie jednym z ośrodków, gdzie kwitła nowa fala i muzyka punk rockowa. Drugim takim ośrodkiem był Gdańsk na początku lat 90.

Traktujecie się jak muzyczna rodzina czy bywają też między Wami większe kłótnie?

S.W: Otóż nie do końca. Jesteśmy zawodowymi muzykami i każdy z nas ma rodzinę, niektórzy mieli po kilka żon. Mamy dzieci, ale łączy nas muzyka. Rodzina to myślę za dużo powiedziane, jesteśmy dojrzałymi ludźmi między 40. a 50. rokiem życia. Twoje pytanie byłoby bardziej stosowne dla chłopców, którzy mają 15 – 16 lat, dla których jest to najważniejsze w życiu. Oczywiście, gdyby blues nie był istotny, nie poświęcilibyśmy temu tyle lat, ale bez przesady. Jest tylko jednym z elementów, a natomiast życie rodzinne trzeba od tego oddzielić.

Który okres grania wspominacie najlepiej?

S.W: Każdy miał swoje dobre strony. W latach 90., koncertowaliśmy dużo poza Polską, w Skandynawii, Niemczech. Z kolei w latach 80. zdarzały nam się wyjazdy egzotyczne np. do Zimbabwe. W latach 80. częściej występowaliśmy w mediach, był to lepszy okres dla bluesa, ale myślę, że obecny jest można powiedzieć najbardziej dojrzały, świadomy. Mamy największe umiejętności. Zespół, który w tej chwili ma od 14 lat niezmieniony skład, jest najbardziej dojrzałym organizmem, więc myślę, że obecny okres jest dla nas najlepszy.

Czy blues to muzyka dla każdego, czy też trzeba dojrzeć żeby jej słuchać?

S.W: Można dwojako na to spojrzeć. Jest to po prostu jakaś forma muzyki rozrywkowej. Koncerty gramy też często dla całkowicie nie przygotowanej publiczności, osób które być może pierwszy raz słyszały ją w życiu. Świadczy to o tym, że to muzyka dla każdego, natomiast nie jest to najpopularniejszy obecnie gatunek i słucha się go przypadkowo. Na imprezach typu dni miasta, festyny. Jeśli chodzi o osoby, które słuchają świadomie, tzn. kupują płyty, chodzą na koncerty, to raczej jest tu pewna dojrzałość wymagana i często jest to jakaś ewolucja od muzyki bardziej popularnej. W utworach słychać dojrzałość, poszukiwanie, traktowanie muzyki poważniej, ale tak jak powiedziałem można też i bez tego przyjść na koncert bluesowy i świetnie się bawić. Mamy coraz więcej dowodów na to, że tak właśnie jest.

W czym tkwi tajemnica sukcesu Nocnej Zmiany Bluesa? W końcu gracie już przeszło 28 lat.

S.W: Tak gramy bez najmniejszej przerwy, każdego roku około 100 koncertów, co jest jakimś powodem do dumy, bo świadczy to o tym, że ludzie chcą nas słuchać. Tajemnicą sukcesu jest chyba to, że gramy dla własnej przyjemności, sprawia nam to satysfakcje i wkładamy w to wiele emocji. Blues jest muzyką prostą, w sensie budowy, opartą na kilku akordach, o nie bardzo skomplikowanej strukturze, ale aby zainteresować słuchacza, musi być grana bardzo emocjonalnie. No i nie da się ukryć, że trzeba też mieć spore zdolności instrumentalne. W Nocnej Zmianie Bluesa są dobrzy muzycy. Myślę, że to są te elementy sukcesu. Zwłaszcza emocjonalne podejście do muzyki.

Czy Waszym zdaniem blues należy do popularnej muzyki w Polsce?

S.W: Oczywiście. Nie chciałbym mówić o tym, co sądzę na ten temat, tylko przedstawię twarde fakty. W ubiegłym roku w Polsce odbyły się 22 festiwale bluesowe. Te które istnieją już od lat, jak np. Rawa Blues, Olsztyńskie Noce Bluesowe, Jesień z Bluesem, ale powstają też nowe takie jak w Suwałkach, największy w Polsce, a jeden z największych w Europie. Widocznie stwierdzono, że taki festiwal warto robić, bo są na niego odbiorcy. Publiczności przybywa, a nie ubywa. Nasza działalność 100 koncertów rocznie też dowodzi, że mamy dla kogo grać. Mamy wielu starszych kolegów, powstają też nowe zespoły, a młodzi ludzie szukają informacji w internecie, jeżdżą na warsztaty bluesowe, chcą grać bluesa, bo uważają, że jest to piękny gatunek muzyczny.

Blues zazwyczaj śpiewany jest po angielsku. Śpiewanie bluesa w ojczystym języku przez wykonawców jest raczej rzadkością. Wy jednak swoje utwory wykonujecie po polsku, dlaczego?

S.W. Akurat zbieram płyty m. in. wykonawców, którzy śpiewają bluesa nie po angielsku, a starają się do tego dołożyć elementy swojego folkloru np. zespół brazylijski, grający z użyciem tamtejszych instrumentów, rumuński z brzmieniem instrumentów ludowych. Są różne eksperymenty. Ja też zrobiłem płytę o nazwie „Polski Blues”, gdzie użyłem polskich instrumentów ludowych. Dlaczego po polsku? Język angielski był przez lata moją pasją, nawet byłem przez kilka lat nauczycielem angielskiego w średniej szkole. Natomiast wydaję mi się to sprawą dość dyskusyjną. Śpiewanie w Polsce dla Polaków w języku polskim jest oczywiste i naturalne. Oczywiście blues wyrósł z kultury afroamerykańskiej i jego pierwotnym językiem jest język angielski, ale jeśli chodzi o przekazywanie emocji, to najłatwiej jest emocje przekazywać we własnym języku. Hiphopowcy też nie wypowiadają się w konwencji, która została w Polsce wymyślona, ale myślę, że ich teksty są bardziej autentyczne, ciekawsze, bardziej przekonujące. Nie jestem zwolennikiem polskiego hip hopu, ale trzeba przyznać, że robią to ciekawiej niż polscy wykonawcy bluesowi.

Rok temu wydał pan płytę „Blues w filharmonii”, która według wielu recenzji jest świeża i oryginalna. Niestety, wielu bluesmanów sparzyło się na współpracy z orkiestrą. Czy nie bał się Pan surowych konsekwencji?

S.W. Niedługo płyta osiągnie status złotej, sprzedaję się dobrze. Wielu bluesmanów nie powiedziałbym, że próbowało ponieważ organizacja takich nagrań to sprawa niezwykle kosztowna. Trzeba stworzyć aranżację, zebrać muzyków, którzy zagrają za godziwe wynagrodzenie. Jest to więc spora bariera. Jednakże rzeczywiście były takie przypadki i różnie to wyglądało. Pomógł mi trochę przypadek. Na 25-lecie zespołu chcieliśmy zagrać szczególny koncert, ponieważ wcześniej nagrałem płytę „Harmonijkowy As”, gdzie towarzyszyli mi muzycy z grupy wokalnej Affabre Concinui, wykonujący muzykę klasyczną. To się dobrze sprawdziło, zagraliśmy kilka koncertów w salach filharmonijnych. Z okazji jubileuszu chcieliśmy zrobić coś niezwykłego i uroczystego. Zdecydowaliśmy się wtedy na zrobienie całej płyty. Miał to być jednorazowy projekt, ale wypadło to znakomicie i ciekawie więc podjęliśmy dalsze kroki, efektem jest album.

Jak zachęcilibyście przeciętnego Kowalskiego do słuchania bluesa? Co ten gatunek posiada czego nie mają inne?

S.W: Myślę, że ogromne emocje, a także pewne wyrafinowanie muzyczne. Radziłbym pójść na koncert, dobrego uznanego wykonawcy, który potrafi te emocje rozpalić. Posłuchać tej muzyki, zwrócić uwagę na to, jak świetnie potrafią grać instrumentaliści, zwłaszcza gitarzyści czy harmonijkarze. Jak wielką swobodę dla wypowiedzi instrumentalnej daje blues, bo w dużej mierze jest on oparty na improwizacji, tworzeniu muzyki ad hoc. Jestem zdania, że należy słuchać najlepszych wykonawców, broń Boże nie słuchać płyt, które można znaleźć w hipermarketach. John Lee Hooker owszem był wybitnym wykonawcą, ale miał w życiu okres, kiedy grał kiepsko i te płyty można kupić za kilka złotych i to jest beznadzieja, powinno być karalne. Powstają takie składanki tworzone przez sprytnych wydawców, którzy nie patrzą na to, kto tam gra, tylko ważne żeby było to za darmo i żeby były tam wielkie nazwiska.

Ostatnie słowo dla fanów.

S.W: Pozdrawiam wszystkich i życzę kontaktów z dobrą muzyką, a najlepiej aby był to blues.

Czytaj również

Komentarze (1)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group