Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 4455
Zalogowanych: 1
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Poetycko w pubie

Sobota, 29 maja 2010, 20:16
Aktualizacja: 20:17
Autor: MS
Wałbrzych: Poetycko w pubie
Na spotkanie poetyckie przyszli miłośnicy dobrej książki
Fot. Magdalena Sakowska
W Pubie 12 % miał miejsce wieczorek poetycki, którego gościem była kłodzka poetka Zofia Mirska.

Wieczorek zorganizowała Grupa Artystyczno-Poetycka „Errato”, a akompaniament muzyczny zapewniło dwóch braci z ogniska muzycznego, Romek i Zbyszek Lechnio.
– Zamierzamy organizować takie imprezy co miesiąc – zapowiedziała Renata Klimso, członkini grupy. Na następne spotkanie będzie zaproszony Karol Maliszewski.

Poetka urodziła się w Twierdzy koło Lwowa. Po wojnie mieszkała w Cieplicach, by w końcu trafić do miasta pod twierdzą. Tu przez wiele lat działała jako pracownik kultury i nauczycielka języka polskiego, zyskując odznakę Zasłużonego Działacza Kultury. Jest członkiem Związku Literatów Polskich. Zadebiutowała w 1982 tomikiem „Jeszcze nie pada”, ósmy tomik, „Odchodzi i ulatuje”, właśnie wyszedł drukiem.

- W tym lokalu nikt nie może palić oprócz jednej osoby, a tą osobą jestem ja – przywitała się żartem pani Zofia, po czym rozpoczęła od kilku słów o Michale Fostowiczu, autorze książek o Lao Tse i Williamie Blake, który napisał wstęp do ostatniego tomiku, a teraz zmaga się z poważną chorobą.

Jak charakteryzuje swoją twórczość?
– Nie piszę erotyków, jedyny, jaki napisałam, był w trybie warunkowym. Młodzi piszą, chwytają świat nie chcę powiedzieć za co, a ja jestem z innego pokolenia i wierzę, że jak mówią Japończycy, słowa niewypowiedziane są kwiatami ciszy. Mieszkam na ulicy Ostatniej, nomen-omen. Co robię? Plewię, sadzę, kopię, sprzątam, gotuję... po prostu staję się dozorcą własnego cmentarza. „Mieszkam na skraju nieuchwytnego świata...” To jest ten mój świat. Część poezji poświęciłam Kłodzku – tu poetka zacytowała wiersz „Moje oczy pogodzone z pejzażem...”, po czym przedstawiła zebranym Kłodzko z punktu widzenia kierowcy.

Nawet imiona dzieci pani Zofii są poetyckie: Kirkor i Berenika. Obecnym najbardziej podobał się fragment: „Ja tu o harmonii galaktyk, a on pyta, jakie spodnie ma włożyć – zagadka świata, mężczyzna”. Skupioną ciszę przerywał tylko najmłodszy miłośnik poezji, na oko dwuletni.

Wieczorek poetycki w pubowym wnętrzu – jacyś młodzi odchodzili od drzwi zastanawiając się, gdzie wobec tego pójdą pobalować – wyszedł ciekawie i niejednoznacznie, jak sama autorka. Czarno-białe zdjęcia dawnego Wałbrzycha i smutna muzyka na harmonii, poetka dialogująca z publicznością, przechodząca nieoczekiwanie od przemijania i śmierci do żartu: – Źródła podają że od 500 lat nikt w Polsce nie umarł w maju z radości.
Poezje nieozdobne, a trafiające w sedno. Pod koniec spotkania wszyscy do wtóru harmonii śpiewali pani Zofii refren „Tylko we Lwowie”.

- Mój mąż jest pszczelarzem i idąc do pszczół ubiera strój ochronny – a idąc do ludzi? Ale myślę, że ten strój ochronny to otwarcie na drugiego człowieka, nawet jeśli czasem jestem zraniona. Jesteśmy różni, ale ta różnica nie zagraża, ona wzbogaca. Może istnieje taki strój miłości? – zastanawiała się poetka.

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group