Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 3740
Zalogowanych: 2
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Opinie o referendum w Wałbrzychu

Poniedziałek, 14 lutego 2011, 15:18
Aktualizacja: Wtorek, 15 lutego 2011, 15:42
Autor: Sven
Wałbrzych: Opinie o referendum w Wałbrzychu
Patryk Wild
Fot. red
Wyniki, które rano podawaliśmy jako nieoficjalne, potwierdziły się. Z ogólnej liczby 99061 osób uprawnionych do głosowania, w referendum wzięło udział zaledwie 18591. To 18,76 %. Potrzebne było 30 %, aby referendum uznano za ważne.

Poprosiliśmy o skomentowanie tak niskiej frekwencji Patryka Wilda, Andrzeja Zibrowa, Piotra Sosińskiego i Ryszarda Kesslera. Wszystkie opinie mają jeden wspólny mianownik: wałbrzyszanie są słabo przygotowani do korzystania z dobrodziejstw demokracji. Oto, co powiedzieli:

Piotr Kruczkowski:

Problemy poruszone w referendum są niezwykle ważne i trzeba znaleźć dobre rozwiązanie. Dobre – to znaczy przede wszystkim zgodne z prawem.
Wynik referendum dobitnie pokazuje, że mieszkańcy Wałbrzycha nie pozwalają sobą manipulować. Myślę, że dla większości wałbrzyszan od początku jasne były motywy działania inicjatorów referendum. Motywy tylko polityczne.
Referendum tylko pozornie było próbą rozwiązania ważnych problemów. Tak naprawdę oznaczało przede wszystkim katastrofę dla budżetu miasta. I nie chodzi tu tylko o konieczność znalezienia w budżecie ponad 10 milionów złotych na dopłaty do wody, co musiałby się wiązać z ograniczeniem wydatków na remonty mieszkań, inwestycje, pomoc społeczną czy nawet likwidacją niektórych linii autobusowych. Ważność referendum wiązałaby się również z koniecznością wypłaty wielomilionowego odszkodowania dla firmy prowadzącej składowisko odpadów. Jestem za likwidacją tego składowiska, ale stoję na stanowisku, że musi się to odbyć zgodnie z prawem.

Patryk Wild:

- 19 % to z jednej strony dużo, ponieważ mówimy o prawie 19 tysiącach ludzi. Z drugiej strony to zbyt mało, by referendum mogło zostać uznane. Są to jednak liczby, których prezydent Kruczkowski nie powinien lekceważyć. Taka liczba głosujących wystarczyłaby do odwołania go ze stanowiska. Choćby dlatego powinien przychylić się do opinii wyrażonych w niedzielnym referendum. Niestety, jest też prawdą, że wielu mieszkańców zwątpiło już w możliwość przeprowadzenia zmian w mieście. To także jest powód niskiej frekwencji. Ponadto cała kampania informacyjna o referendum spadła na jego inicjatorów. To, co sobie wymyśliła Rada Miasta jako kampanię informacyjną, to była kpina. Rzetelne poinformowanie mieszkańców o referendum było ich obowiązkiem, ale tego nie zrobili. Oni po prostu bardzo nie chcieli, aby referendum się udało.

Andrzej Zibrow:

- Niska frekwencja w referendum nie jest dla mnie zaskoczeniem. Kolejny raz uświadamiamy sobie, iż nie mamy poczucia tożsamości z własnym miastem. Nie planujemy naszej przyszłości i nie wierzymy w nasz sukces. Smutne to, ale prawdziwe. Ostatnio media ogólnopolskie opisują wałbrzyską rzeczywistość, same afery i nieszczęścia. Nazywają nas miastem Zulusów, obrażają i okładają na lewo i prawo, a my chowamy głowy w piasek. Gdzie nasza ambicja, nasz honor i nasze marzenia? Potwierdza to moje dotychczasowe działanie mające na celu edukację obywatelską. Wałbrzych potrzebuje naprawy i to w wielu dziedzinach, ale również i wałbrzyszanie muszą wiedzieć, jakie cele są najważniejsze i co to jest demokracja oraz, jakie mamy prawa ale i obowiązki. Jaki będzie Wałbrzych jutro? Jakie będzie nasze życie? Zależy to tylko od nas samych. Jest mi niezmiernie przykro, że nad realną rzeczywistością wygrywa politykierstwo, obojętność, populizm i demagogia. 20 lat po transformacji ustrojowej wałbrzyszanie nie chcą korzystać z demokracji. To wina polityków i polityki. Jest ogólne przekonanie, iż w Wałbrzychu nic się nie opłaca i nic się nie udaje. To nieprawda. Wałbrzych jest pięknym miastem z realną szansą na rozwój. Trzeba tylko chcieć. Zgadzam się, że część wałbrzyskiego społeczeństwa jest typowo roszczeniowa, ale większość ze 120.000 tysięcznego miasta to wspaniali ambitni ludzie i wierzę, że w niedalekiej przyszłości wałbrzyszanie się obudzą i zdadzą egzamin dojrzałości z lekcji demokracji.

Piotr Sosiński:

- Frekwencja podczas niedzielnego referendum jak na skalę problemów poruszanych w trzech pytaniach wydaje się dość niska. Musimy dopiero uczyć się demokracji lokalnej, współdecydowania o swojej wspólnocie. Ale należy też pamiętać o dwóch przeszkodach w osiągnięciu wyższej frekwencji. Po pierwsze, to słaba i cicha kampania referendalna. Po drugie, zjawisko "prywatyzacji" referendum przez Patryka Wilda i jego środowisko. Jeśli chce się wygrać referendum należy wokół niego zbudować szeroki ponadpolityczny blok poparcia, a nie ograniczać się do własnego komitetu wyborczego.

Ryszard Kessler:

- Nie jest zaskoczeniem stosunkowo niska frekwencja w referendum. Społeczeństwo obywatelskie, aktywnie uczestniczące w życiu miasta, patrzące władzy na ręce, nie ma w Wałbrzychu głębokich tradycji. Kampania zachęcająca do udziału w referendum nie była imponująca. Wałbrzyszanie, słabo śledzący lokalne media nie mieli wiedzy o celach i terminie referendum. Przy 28% frekwencji w wyborach samorządowych, apatii i niesmaku, jakie pozostawiły, na udział w referendum 18% mieszkańców Wałbrzycha trzeba patrzeć z optymizmem. Warto podejmować działania wzmacniające postawy obywatelskie i zachęcać do debaty o prawdziwych potrzebach Wałbrzyszan.

Czytaj również

Komentarze (54)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group