O problemach dotyczących przyszłości naszego kraju rozmawiali dziś dr hab. Stanisław Grykień, specjalista od zagadnień demograficznych, Jerzy Gajos dyrektor Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz dr Ryszard Kessler, który był jednocześnie moderatorem spotkania.
Wałbrzyska debata jest jedną z wielu zaplanowanych w ramach raportu „Polska 2030” przygotowanego przez doradców premiera RP, a realizowanych przez Stowarzyszenie Projekt: Polska w miastach akademickich. - Po wstąpieniu Polski w struktury UE, zostaliśmy zmuszeni do stworzenia strategii, która nie jest strategią wyborczą, nastawioną tylko na zwycięstwo polityczne – oznajmił dr Ryszard Kessler na wstępie. - Musimy nakreślić nową wizję Polski, tak byśmy mogli patrzeć w przyszłość z optymizmem. Stąd ten raport, dzieło ekspertów z różnych dziedzin, nad którymi toczy się dziś w kraju dyskusja.
- Prognoza demograficzna Głównego Urzędu Statystycznego do roku 2030 jest taka, że liczba ludności kraju spadnie o 2,5 mln do tej, którą mamy obecnie - ostrzega dr hab. Gryzień. – Będziemy za to w dużym stopniu starsi, bo zwiększy się średnia długość życia, co spowoduje nowe problemy związane z systemem emerytalnym.
- Trzeba sobie powiedzieć, że dobre czasy dla emerytów już się skończyły – kontynuował dr Kessler. – Za chwilę to my będziemy mieć swoich dziadków na głowie, bo system emerytalny w Polsce jest jeszcze w powijakach. Zmienił się model rodziny i traci ona na znaczeniu, przez co rosną koszty. Wszystko spadnie na nasze barki, a my znikąd nie otrzymamy wsparcia i będziemy mogli liczyć tylko na siebie.
Problem, o którym rozmawiali dziś zaproszeni goście, wzbudzał emocje i wątpliwości wśród studentów, którzy często zadawali trudne pytania i nie zawsze otrzymywali jednoznaczną odpowiedź. - Nikt nie jest zadowolony z tego, co było. Wszyscy rozczarowani są tym, co jest, więc pytam się, kto ma płacić na emerytury waszych rodziców – mówił zdecydowanie Jerzy Gajos.
- Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy we współczesnej Europie musi być publiczny obowiązkowy system emerytalny. Ja sobie nie wyobrażam, żeby go nie było – przekonywał dyrektor ZUS.
