Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 4327
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Amos Oskar Ajchel o swojej nowej powieści

Czwartek, 10 lipca 2014, 15:25
Aktualizacja: Środa, 14 października 2020, 17:33
Autor: Ina
Wałbrzych: Amos Oskar Ajchel o swojej nowej powieści
Logo autorskie A.O. Ajchela
Fot. użyczone
– Do napisania “Lwów ze Starej Wody” przygotowywałem się całe życie – podkreśla Amos Oskar Ajchel. Pisarz wyjaśnia, co było inspiracją, jak przygotowywał się do napisania książki i – przede wszystkim – dlaczego Wałbrzych stał się motywem przewodnim jego powieści.

Skąd pomysł na „Lwy ze Starej Wody”? (Pisaliśmy o wydanej książce: TUTAJ)

- Chciałem napisać książkę - wesołą, optymistyczną, której głównym bohaterem będzie właśnie Wałbrzych ze swoimi tajemnicami, a postaci będą jedynie pretekstem do przedstawienia wielu ciekawych miejsc. Jednocześnie miała to być książka, która nie będzie ukazywać może jakichś bardzo głębokich tajemnic, teorii spiskowych czy sprzyjających depresji opisów, ale odda wielokulturowość miasta, zwłaszcza w okresie wielkich zmian w dziejach Dolnego Śląska. Sam zaś tytuł miał nawiązywać do znanych okolic, ale tak, by nie wyjawić wszystkiego.
 
Dlaczego - jako tło - wybrał Pan właśnie Wałbrzych i okolice?

- Wałbrzych, Szczawno Zdrój i Boguszów to - mówiąc oględnie - miasta mojego dzieciństwa. Tam też przed laty mieszkali moi krewni. A wszystkie opisane w książce miejsca wspominam z wielkim sentymentem, bo wiele lat temu bardzo silnie działały na moją wyobraźnię. Kiedy wydawnictwo Warmia przyjęło propozycję współpracy uznałem, że ten właśnie teren ma wielki potencjał, którego chyba jak dotąd nikt nie wykorzystał, a przynajmniej nie w taki sposób. Mnóstwo opisanych zdarzeń w książce to sytuacje autentyczne, trochę poprzekręcane, posklejane, nieco ukoloryzowane.

Czy pojawiają się odwzorowania konkretnych osób - elementy biograficzne lub autobiograficzne?

- Osobiście poznałem Wałbrzyszan związanych z kulturą i sztuką, muzeum czy zamkiem, których sylwetki, poglądy czy wypowiedzi w jakimś stopniu zostały odwzorowane w książce. Również elementy życia codziennego związane z górniczym charakterem miasta w latach 70. i 80. zostały tu delikatnie zarysowane. Nie są to jednak jakieś szczegóły typowe dla badaczy, ale raczej dla ludzi, którzy żyli tam na co dzień. Oczywiście nie obeszło się bez nawiązania do opisów stricte historycznych. Tu tylko wyznam, że jeden element został całkowicie przeze mnie wymyślony, może dwa. Ale które? To już pozostawiam czytelnikom.

Do kogo kieruje Pan daną pozycję?

- Z tego co mi wiadomo, głównymi odbiorcami serii wydawnictwa Warmia są czytelnicy średniego pokolenia, a nie tak, jak to było kiedyś, gdy na przykład Nienackiego, Niziurskiego, Bahdaja czy Szklarskiego czytała głównie młodzież. Z jednej strony to rozumiem, bo każde pokolenie ma swoje ideały, z drugiej jednak współczuję trochę pokoleniu, które być może nie zna przyjemności, jaką jest przeżywanie przygód bohaterów z wypiekami na twarzy i niecierpliwe pochłanianie kolejnych stronic, by wreszcie dowiedzieć się, jak to się skończyło. Być może tym razem - przynajmniej młodzi wałbrzyszanie - zrobią wyjątek. Książka w zasadzie jest skierowana do dwóch rodzajów czytelników: tych, którzy mieszkają w Wałbrzychu, Szczawnie i Boguszowie, ewentualnie w okolicach, na przykład w Głuszycy i interesują się dziejami regionu. I drudzy to ci, którzy, jak głosi już swego rodzaju legenda, urządzają wyprawy śladami bohaterów serii wydawniczej. To gotowy scenariusz takiej właśnie wycieczki.
  
Co było inspiracją?

- Stare niemieckie pocztówki i fotografie, bo w zestawieniu z rzeczywistością robią ogromne wrażenie. Właśnie te stare zdjęcia ukazały mi całe piękno tego miasta, a jednocześnie ujawniły wielkie zaniedbanie w latach powojennych. Na szczęście takich fotografii jest bardzo dużo i są powszechnie dostępne. Są też ogromne rzesze sympatyków takiej wizualnej historii miast, którzy toczą żywe dyskusje na wszelkiego rodzaju forach. Szkoda więc było nie napisać o tym książki, zwłaszcza książki przygodowej.

Jak przygotowywał się Pan do napisania tej książki?

- Zwykle do napisania książki przygotowuję się długo i pieczołowicie. Zbieram materiały, wielokrotnie analizuję, weryfikuję informacje, odwiedzam biblioteki, często zmuszony jestem zakupić sporo książek stanowiących źródła. Jeśli zaś chodzi o „Lwy…” - nie szukałem żadnych źródeł - nie było takiej potrzeby, wszystko miałem w głowie, sercu i pamięci. Zasiadłem do laptopa i po miesiącu książka była gotowa. Potem jeszcze, jak to zwykle bywa, wiele czasu zajęły liczne poprawki, korekty i obróbka redakcyjna. Z drugiej strony powinienem powiedzieć, że do napisania “Lwów...” przygotowywałem się całe życie, bo to i trochę takie moje osobiste rozliczenie z przeszłością, z miastem, do którego czasem bardzo tęsknię i to właśnie przez te emocje przez wiele lat oddawałem się pasji podziwiania starego Wałbrzycha, a właściwie Waldenburga.

Jak reagują wałbrzyszanie? Czy ktoś kontaktował się już z Panem w tej sprawie?

- To chyba zbyt świeża sprawa. Książka jest jak wino, musi swoje odleżeć. Zwykle komentarze pojawiają się już po tym, jak opada pierwsza euforia. Jedynie mieszkający w Wałbrzychu przyjaciele zwrócili uwagę, że trochę już się w mieście zmieniło.

Czy wraca Pan w rodzinne strony?

- Coraz rzadziej. Najczęściej pamięcią, bo sądzę, że miasto jakie znałem już chyba nie istnieje. Może rzeczywiście Wałbrzych jest teraz ładniejszy, bo nieustannie rewitalizowany, zmienił się też profil miasta, jest też zupełnie inny klimat - tak w sensie dosłownym, jak i w przenośni. Ale właściwie moich krewnych już tam nie ma, nie ma tamtego świata, który pamiętam z dziecięcych lat i nawet, jak się dowiedziałem, na wzgórzu Gedymina nie ma już śladu po ruinach wieży widokowej. Mam jednak w Wałbrzychu wielu przyjaciół, więc myślę, że jeśli w końcu się tam wybiorę, to udamy się na wycieczkę ściśle według trasy wytyczonej w „Lwach ze Starej Wody”. Oczywiście weźmiemy tablet ze starymi pocztówkami.

Jakie są Pana najbliższe plany? Czy ma już Pan wizję kolejnej książki?

- Oczywiście nadal pisać. W tej chwili przygotowuję dwie książki z własnego cyklu, czyli o dziejach Biblii staropolskiej. Wbrew pozorom to także są książki przygodowe, choć pytany w bibliotekach czy umieścić je w zbiorze dla młodzieży czy dla dorosłych, zawsze mam dylemat. Jeśli zaś chodzi o współpracę z wydawnictwem Warmia, to tylko kwestia kolejnego pomysłu, przynajmniej z mojej strony. Gdzie tym razem osadziłbym akcję książki? Jeszcze nie wiem, ale temat Wałbrzycha i Szczawna Zdroju, jak sądzę, starczyłby jeszcze na długo.

FOTO: Logo autorskie A.O. Ajchela

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group